The Body Shop - waniliowa rozkosz


Jakiś czas temu kupiłam z okazji promocji - 50% (oby częściej na takie obniżki trafiać) podwójne masło do ciała o zapachu wanilii. Kocham wanilię we wszystkich kosmetykach, perfumach i ciastach:) Poużywałam, więc mogę już śmiało wystawić recenzję.


The Body Shop- waniliowe Duo Butter



Masełko zamknięte jest w okrągłym pudełeczku z przedziałką. Z jednej strony mamy gęsty kosmetyk do stref bardziej suchych, a z drugiej jest masło o konsystencji standardowej z przeznaczeniem do skóry normalnej. Mnie bardziej odpowiada wersja do suchej skóry. Jest treściwa i świetnie nawilża skórę. Po posmarowaniu ten efekt utrzymuje się przez cały dzień. Jednak wersja lżejsza jest również bardzo dobra pod względem nawilżenia skóry.


The Body Shop- waniliowe Duo Butter



Masło błyskawicznie się wchłania, nawet część treściwsza. Pozostawia skórę naprawdę gładką, wyczuwalnie dobrze odżywioną. A zapach jest po prostu wspaniały!!! Szczerze mówiąc, moje ulubione masło do ciała Pat&Rub ma poważnego konkurenta:)


The Body Shop- waniliowe Duo Butter



                                                               Inci:                                                              

Aqua (rozpuszczalnik), Butyrospermum Parkii (Środek kondycjonujący skórę / zmiękczający), Glycerin (Humectant-substancja pochłaniająca wilgoć), Theobroma Cacao Seed Butter (środek zmiękczający), Isododecane (rozpuszczalnik), Neopentyl Glycol Diheptanoate (Środek kondycjonujący skórę / zmiękczający), Glyceryl Stearate (emulgator), Cetearyl Alcohol (emulgator), PEG-100 Stearate (surfaktant), Cera Alba (emulgator/środek zmiękczający), Dimethicone (Środek kondycjonujący skórę), Glycine Soja Oil (środek zmiękczający/kondycjonujący), Orbignya Oleifera Seed Oil ( środek zmiękczający ), Bertholletia Excelsa Seed Oil (środek zmiękczający), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (Środek kondycjonujący skórę), Phenoxyethanol (konserwant), Parfum, Dipentaerythrityl Hexahydroxystearate/Hexastearate/Hexarosinate ( Środek kondycjonujący skórę) , Xanthan Gum (modyfikator lepkości), Phenethyl Alcohol ( składnik zapachowy ), Caprylyl Glycol ( Środek kondycjonujący skórę ), Benzyl Benzoate (rozpuszczalnik), Vanilla Planifolia Extract (dodatek naturalny), Benzyl Alcohol (konserwant), Disodium EDTA (odczynnik chelatujący), Tocopherol (Antyoksydant), Coumarin (środek zapachowy), Hydroxycitronellal (składnik zapachowy), Benzyl Salicylate (składnik zapachowy), Limonene (składnik zapachowy), Linalool (składnik zapachowy), Sodium Hydroxide (pH), Hexyl Cinnamal (składnik zapachowy), Benzyl Cinnamate (składnik zapachowy), Citral (składnik zapachowy), Citric Acid (pH), Farnesol (składnik zapachowy), Geraniol (składnik zapachowy), Amyl Cinnamal (składnik zapachowy), Isoeugenol (składnik zapachowy), Eugenol (składnik zapachowy), Anisyl Alcohol (składnik zapachowy). [+/- Caramel (kolor), CI 19140 (kolor), CI 15985 (Colour)].



The Body Shop- waniliowe Duo Butter



Skład ma bardzo długi i  w sumie powinnam się obawiać, że coś mnie podrażni. Zwłaszcza jakiś dodatek zapachowy. Ale tutaj nic się nie dzieje, skóra pozostaje gładka,dobrze nawilżona i pachnie obłędnie. Ja mam wersję waniliową, a mojej mamie kupiłam o zapachu słodkiego groszku. Gdy się nim wysmarowała, pachniało obłędnie w całym domu.


No i niestety muszę edytować:(

Niedobre masło, oj niedobre:( Takie numery wykręcać, kto to słyszał!
Skóra po pewnym czasie się uwrażliwiła i teraz po posmarowaniu swędzi i szczypie. Jednak weźcie pod uwagę, że mam bardzo wrażliwą skórę. W waszym przypadku nie musi tak być. 

Wracam z podtulonym ogonem do Pat&Rub.

Siemnię lniane - eksperyment


Z dniem 28.08.2012 rozpoczynam eksperyment związany z wpływem spożywania siemienia lnianego na włosy. O dobroczynności tych nasion słyszałam już dawno, zwłaszcza od mojej babci. Kiedyś kobiety w naturze szukały wspomagaczy dla swojej urody. W dzisiejszych czasach sklepy oferują tak szeroki zakres produktów do pielęgnacji włosów, że nie chce nam się sięgać po to co sprawdzone, ale zalatujące zaściankiem.

Ja również zachłysnęłam się mnogością produktów do włosów dostępnych w sklepach. Ślepo wierzyłam, że jak coś jest drogie, to musi być dobre. W moim przypadku nic bardziej mylnego. Najlepsze efekty zaczynam osiągać za pomocą natury i tanich produktów do włosów

O dobroczynności siemienia lnianego przeczytałam na blogu Blondi , która stała się dla mnie nieomal wyrocznią w sprawie pielęgnacji kłaczków. Ona również przeprowadziła taki eksperyment, więc zachęcona efektami jakie osiągnęła, zabrałam się za spożywanie siemienia. Blondi ma cudne włosy, ja zdecydowanie nie, więc może właśnie po moich włosach będzie można wyczytać poprawę stanu wraz ze spożywaniem siemienia.


                                                                           Założenia:                                                    


Eksperyment będę przeprowadzać przez okres trzech miesięcy, czyli do 28 listopada 2012. Co miesiąc będę wklejać zdjęcia włosów wraz z opisem zauważonych efektów.


Będę spożywać w początkowym okresie dwóch tygodni 1 łyżkę stołową siemienia. Po tym czasie zwiększę dawkę do dwóch łyżek.


Siemię zaleję przegotowaną i gorącą wodą w ilości 100 ml. Odstawię na czas 3-4 godzin. Potem mieszanka zostanie zmiksowana w blenderze wraz z owocem i jogurtem naturalnym. To będzie moja kolacja, więc po cichu liczę też na pozytywne efekty w postaci zrzucenia 2-3 kg :)


Za zgodą Blondi oprę się na stworzonym przez nią arkuszu miesięcznych raportów:


źródło: http://www.blondhaircare.com/

I zastosuję jej skalę oceniania, czyli:

Poziom 1 - słaby/zły/niski
Poziom 3 - średni
Poziom 5 - silny/dobry/wysoki

Zamierzałam podciąć włosy, ale przełożę to na początek grudnia, żeby mierzenie było rzetelniejsze.

To trzymajcie za mnie kciuki, a raczej za moją wytrwałość:)

Pat&Rub - krem pod oczy


W zeszłym roku postanowiłam baczniej dobierać pielęgnację okolic oczu. Spowodowane to było nagłym i dosadnym uświadomieniem sobie, w jak kiepskim stanie jest ta część twarzy. Uświadomienie to miało miejsce w Castoramie w dziele z lustrami. Przechodziłam i kątem oka zobaczyłam jakąś kobietę z mega opuchniętymi oczami. Opuchlizna była dodatkowo zabarwiona na fioletowo. W jakim szoku byłam, gdy doszło do mnie, że to ja odbijam się w lustrze! Musiałam coś z tym zrobić. Po powrocie do domu zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu odpowiedniego kremu. Wybór padł na Filorgę i Shiseido. 

Shiseido bardzo poprawiło stan mojej skóry, ale to dość ciężkawy krem i miał tendencję do migrowania mi do oczu. Po za tym nie lubię czuć tłustej warstwy na twarzy. 

Filorga okazała się strzałem w dziesiątkę! Po zużyciu opakowania cienie i opuchlizna zniknęły całkowicie! Kremik był leciutki, szybko się wchłaniał. Makijaż się nie rolował, a sam krem nie migrował mi do oczu. Tylko ta cena!!! Mój portfel piszczał z bólu, gdy płaciłam za ten kremik. Gdy  się skończył postanowiłam poszukać czegoś innego, równie dobrze radzącego się z moimi problemami, a najlepiej jeszcze tańszego:) W razie gdyby stan skóry pod oczami się pogorszył, szybciutko sięgnęłabym znów po Filorgę.

Czytając w internecie o kremach pod oczy, natknęłam się na pozytywne opinie o kremie Pat&Rub. Cena była do przełknięcia, jeśli rozważy się fakt, że w opakowaniu jest dwa razy więcej kosmetyku niż w innych produktach, czyli aż 30 ml. Jednak najbardziej zainteresowana byłam efektami, jakie osiągnę za pomocą tego specyfiku.







Kosmetyk zamknięty jest w estetycznym opakowaniu zaopatrzonym w pompkę, co sprawia, że każda aplikacja jest higieniczna. Na szczęście pompka dozuje odpowiednią ilość kosmetyku i czyni to powoli. Zapobiega to pryskaniu kremu na boki, bądź wydobyciu jego nadmiernej ilości, co niestety często dzieje się w tego typu opakowaniach. Niestety pojemnik jest nieprzeźroczysty, więc trudno będzie ocenić, kiedy nastąpi koniec kremu. Lepiej mieć w zanadrzu kolejne opakowanie jakiegoś specyfiku pod oczy. Przezorny zawsze zabezpieczony:)






                                                      Według producenta:                                                           

Krem pod Oczy to nowoczesny, aktywny, naturalny krem do okolic oczu. Napina, ujędrnia, naprawia, uelastycznia, likwiduje cienie pod oczami. W skład kremu wchodzą: antyoksydanty, kwasy omega 3 i 6, aminokwasy, flawonoidy , peptydy, proteiny, substancje redukujące cienie i opuchliznę oraz substancje chroniące i odbudowujące elastynę.

Krem działa natychmiast - wyraźnie redukując cienie i opuchliznę pod oczami, napina skórę. Stosowany długofalowo - chroni i odbudowuje elastynę, przywraca skórze równowagę hydrolipidową, zwiększa odporność i elastyczność skóry, poprawia jej napięcie. Zwalcza wolne rodniki.

Nie zawiera alergenów, jest hipoalergiczny.





                                                           Moja opinia.                                                                        

Po okołu dwóch miesiącach użytkowania, dziś mogę napisać swoją opinię. Krem jest bogaty, dość gęsty, ale bardzo szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Do oczu nic się nie dostaje, nie zaobserwowałam żadnego podrażnienia. Z reguły jestem bardzo wrażliwa na kosmetyki, co objawia się czerwonymi oczami i dość silnym łzawieniem. Makijaż na tym kremie trzyma się bardzo dobrze, nic się nie roluje, ani nie spływa.

Najważniejsze, że krem zgodnie z obietnicami producenta działa! Skóra pod oczami nic a nic nie nosi śladów opuchlizny, brak jakichkolwiek cieni- jestem z efektów bardzo zadowolona. Co do działania przeciwzmarszczkowego- trudno mi się wypowiedzieć, bo nie liczyłam na jakieś cuda. Z tym problemem to raczej należy udać się do gabinetu medycyny estetycznej. Dziś rano przyjrzałam się moim kurzym łapkom i subiektywnie stwierdziłam delikatne wygładzenie. Ale może to być efekt Ekoampułki, która na mnie działa bardzo liftingująco. Najważniejsze, że żadna zmarszczka się nie pogłębiła:)
Ważnym jest też dla mnie, że krem jest polskiego producenta i do tego naturalny! Wielki plus dla marki Pat&Rub!!! Kawał dobrej roboty:)







                                                               INCI:                                                                                  

Aqua, Triticum Monococcum Extract (woda orkiszowa - Posiada właściwości nawilżające, odżywcze, bogate żródło witamin z grupy B, C, E, fosfolipidów i nienasyconych kwasów tłuszczowych. Chroni przed wolnymi rodnikami), Centaurea Cyanus Flower Water (Hydrolat z Chabra Bławatka-Bogaty w polifenole i minerały, ma właściwości fotoochronne i antyoksydacyjne. Działa antyoksydacyjnie, antyseptycznie, łagodząco, zmiękczająco i lekko ściągająco) , Propanediol(Naturalna substancja nawilżająca, emulgująca, poprawiająca konsystencję, doskonały nośnik substancji aktywnych oraz naturalny konserwant), Isoamyl Laurate(Poprawia rozsmarowywalność, pozostawia jedwabiste uczucie na skórze), Jojoba Oil/ Simmondsia Chinensis Oil(Odżywia, zmiękcza, nawilża i natłuszcza skórę oraz włosy. Pomaga w leczeniu trądziku), Mimosa Wax(Bogate źródło fitosteroli, tworzy ochronny film na skórze), Sunflower Seed Wax, Polyglyceryl-3 Esters(Stabilizator emulsji), Glycerin, Caprylyl/Capryl Glucoside (Łagodna substancja myjąca), Pfaffia Paniculata Root Extract(Wzmacnia skórę, zawiera fitohormony, redukuje cienie i opuchliznę pod oczami), Ptychopetalum Olacoides Bark Extract(Działa wzmacniająco i energetyzująco, obkurcza naczynia krwionośne, działa przeciwzapalnie), Lilium Candidum Flower Extract(Działa nawilżająco), Decyl Cocoate(Naturalny emolient), Argania Spinosa Kernel Oil(Wzmacnia włosy,paznokcie i skórę, silnie regeneruje, łagodzi objawy trądziku, nawilża i chroni przed działaniem słońca i wiatru), Camelina Sativa Oil(Natłuszcza, zmiękcza, wygładza nadając skórze miękkość, elastyczność i gładkość, działa przeciwzmarszczkowo), Manilkara Leaf Extract (Bogaty w witaminy A i C, ma właściwości odżywcze, nawilżające oraz przeciwzapalne), Hexapeptide-11(działanie przeciwzmarszczkowe), Polyglyceryl-6 Distearate(Emolient, surfaktant i emulgator), Oriza Sativa Bran Wax(działanie antyoksydacyjne, łagodzące, nawilżające, odżywcze i regenerujące, wspomagając syntezę kolagenu ujędrnia skórę, chroni przed promieniami UV), Squalene, Phytosterols(Wzmacniają barierę naskórkową, hamują utratę wody, działają ochronnie i nawilżająco.), Tocopherol(Silny antyoksydant, działa przeciwstarzeniowo), Tocotrienol(Silny antyoksydant, działa przeciwstarzeniowo), Microcrystalline Cellulose, Cellulose Gum, Sodium Hyaluronate(Intensywnie nawilża skórę. Naturalny składnik ludzkiej skóry.), Argania Spinosa Kernel Extract, Sodium Cocoyl Glutamate, Vigna Aconitifolia Seed Extract(Roślinny alternatywa dla retinolu, przyśpiesza odnowę komórek, stymuluje metabolizm komórkowy i pobudza syntezę kolagenu. Nie wykazuje wrażliwości na światło i utlenianie), Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Parfum

I am Barbie girl :) Nowy Essie



Essie Lovie Dovie jeszcze kilka lat temu nie miałby szans egzystencji na moich paznokciach. Taki cukierkowaty różyk budził raczej we mnie litościwe pobłażanie dla osób lubujących się w takiej kolorystyce. Jednak w człowieku zachodzą czasem zmiany tak przeogromne i zdawać by się mogło, że wręcz niemożliwe (Chylińska w bląd-czuprynie:) ). A jednak, nie ma rzeczy niemożliwych. Czasem zaczyna się od skórzanej kiecki i leginsów, a czasem od koloru lakieru:)




Essie - Lovie Dovie



Sam kolorek jest taki uroczy i dziewczęcy:) Nie jest to kolejny klon pasteli, ale zdecydowany róż. Gdybym ubrała sukienkę tubę, szpileczki i maluśką torebeczkę, to wyglądałabym kiczowato. Ale do sandałów na słupku, ołówkowej spódnicy, luźnej koszuli i torby a'la Birkin wygląda ekstra. Przełamuje surowość stroju.



Essie - Lovie Dovie

Lakier jest kremowy, dobrze się nakłada. Ani śladu przebijających się spod niego końcówek. Trwałość standard. W moim przypadku trzy dni.

Odkąd w Superpharm pojawił się stand Essie, zdecydowanie przerzuciłam się na tą markę lakierów. Wcześniej królował u mnie Opi, ale kolekcja Holland tak słabo trzymała się moich pazurków, że zarzuciłam malowanie się Opikami. Może jesienna kolekcja bardziej przypadnie mi do gustu. Ale na razie Essie niepodzielnie rządzi moim sercem i pazurkami.

Dodaj napis

Ulubione produkty do pielęgnacji włosów -sierpień


Po przetestowaniu całej masy kosmetyków, wreszcie znalazłam swoje ulubione. To właśnie one najlepiej mi  służą. To dopiero początek mojej świadomej drogi do zadbanych włosów, ale odnalezienie właściwych produktów pielęgnacyjnych to podstawa.


Co ciekawe, moje ukochane kosmetyki należą raczej do niskiej półki cenowej. W sumie jest to powód do zadowolenia:)

Bardzo odpowiadają mi kosmetyki Alterry. Wygrały z maską Organique i odżywką John Masters Organics. Moje włosy o wiele lepiej na nie reagują. Są przyjemniejsze w nakładaniu, łatwiejsze w zmywaniu, a włoski są takie mięciutkie.


                                                           SZAMPONY:                                                                 

Uporządkowane według mojego zadowolenia:

  1. Klorane
  2. Alterra
  3. Fitomed
  4. Yves Rocher




Klorane sza



Nie oczekuję, że po umyciu szamponem moje włosy przestaną wypadać. Testowałam już różne szampony, które z tym miały walczyć i za każdym razem efekt był na tym polu taki sam. Zero efektu. Jednak bardzo polubiłam Klorane za to, że nieco przedłuża świerzość moich włosów. Nie jest to cały dzień, ale następnego dnia rankiem wyglądają jeszcze całkiem dobrze. A to już jest sukces. 



Alterra - szampon z Biotyną i Koffeiną:


Szampon dobrze myje włoski i nie plącze ich. Łatwo rozczesać je po umyciu. Wydajny. Co do wypadania, to niestety z moimi lecącymi włosami porządku nie zrobił. Ale na to nie liczyłam. Bardzo polubiłam się z kosmetykami Alterry. Wcześniej omijałam je szerokim łukiem, a tu taka niespodzianka:) Naprawdę polecam, warto przetestować.


Fitomed Szampon ziołowy do włosów tłustych "Mydlnica lekarska"



Genialny czyściciel!!! Włosy po nim aż skrzypią. Dodatkowo łagodzi świąd skóry i delikatnie zmniejsza przetłuszczanie, ale niestety nie tak znacząco jak Klorane. Dostępny w aptekach.



Yves Rocher, Pureté Clean


Raz na jakiś czas lubię go użyć, bo dobrze czyści włoski. Jednak jest bardzo gęsty i trzeba go rozcieńczać. Włosy po jego użyciu pachną ziołowo:)



                                                                               MASKA:                                                                     



To jest mój hit!!! Raz w tygodniu nakładam ją na włosy i po kwadransie zmywam. W efekcie otrzymuję mięciutkie włosy o delikatnym zapachu. Nie obciąża fryzury.


                                                                                ODŻYWKI:                                                                   

Odżywki jak widać również wolę z niskiej półki cenowej. Jak widać moje włosy są skromne i nierozrzutne:)










Guerlain Aqua Allegoria Tiare Mimosa


Mój nowy zakup perfumeryjny był tym z serii dokonywanych pod wpływem impulsu. I okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła:)

Zapach kryje się w pięknej butelce. Bardzo lubię markę Guerlain za pieszczotliwe wykończenie detali. Ta marka kojarzy mi się z przepychem i bogactwem. W ich przypadku nawet szminka jest małym arcydziełem.

Ten flakon nie jest może przesadnie zdobny, ale złota kolorystyka, kopuła o fakturze plastra miodu oraz żółta wstążeczka cieszą oko na toaletce:)






Nie potrafię oddawać w słowach tego co czuje mój nos. AA Mimosa kojarzy mi się nieco z Alienem. Jednak zapach Muglera szybko przyprawiał mnie o ból głowy. Jakaś nuta bardzo mnie drażniła. Mimosa po prostu sprawia mi radość. Bardzo dobrze czuję się otulana w ten zapach. Jest lekki, kwiatowy i trwały. Idealny jako jesienne wspomnienie lata. Czując go, myślami będę na letniej łące. Pełnej słońca, kwiatów i bzyczących owadów.

To jest moje pożegnanie z latem:)




                                                               Nuty zapachowe:                                                                      

  • podstawa - cytryna, różowy pieprz
  • serca - mimoza, kwiat tiary 
  • baza - wanilia, wetyweria, piżmo






Mycie włosów metodą OMO - rewelacja!!!

Moja walka o piękne włosy trwa. Bój to jest nierówny, ale jedną bitwę wygrałam. Wreszcie wiem, jak myć moje kłaki. Rzecz wydaje się prosta i niegodna uwagi. A jednak, małe zmiany a cuda czynią. nie powala ich wygląd


Po pierwszych dwóch komentarzach, jeszcze raz przyjrzałam się zdjęciom. Wygląda na to, że nie potrafię uchwycić tych pozytywnych zmian na fotografi. Nie pozostało Wam nic innego, jak uwierzenie mi na słowo:) 

Różnicę nie widać może po wyglądzie ( chociaż ja ją widzę:) ), ale po tym jak włosy się zachowują. Łatwiej je rozczesać, nie plączą się jak szalone. Są gładsze.


Zdaję sobie sprawę, jak bardzo mam zniszczone włosy. Głównie końcówki za sprawą prostownicy. Dlatego ich wygląd nie powala na kolana. Ale liczę, że z czasem będzie coraz lepiej:)


Po prawej zdjęcie moich włosów mytych normalnie, znaczy szampon a potem nałożona odżywka. Efekt to suche, pozbawione blasku włosy. Wydaje się ich dużo, ale to ułuda. Najgorsze to efekt spaniela, który po jakiś dwóch godzinach uzyskiwałam. U nasady włosy gładkie i ulizane, a na końcówkach nastroszone. Aby walczyć z tym niezbyt twarzowym lookiem, zaczęłam zapuszczać włosy. Tak aby spaniel miał jak najdłuższe uszy:) Bo najmniej korzystnie w tym stylu wyglądałam przy włosach sięgających ramion i tuż za. Często, żeby wygładzić końcówki, maltretowałam je prostownicą. Efekt gładkości był, ale krótkotrwały. W rezultacie końcówki były coraz bardziej suche i coraz bardziej sterczały. Niezwykle się cieszę, że mam to już za sobą:)

A to moje włosy po dwóch miesiącach mycia OMO na zdjęciu po lewej.  Jedynie wysuszone i rozczesane. Różnica znaczna:) Są lśniące, gładkie, końcówki znacznie lepiej się prezentują. Już prawie nie używam suszarki ani prostownicy. Jestem zadowolona. Na początku września wybieram się na podcięcie końcówek. Takie konkretniejsze, bo 5-cio centymetrowe. Chcę je wreszcie wyrównać, po masakrycznym cieniowaniu:)




Teraz pozostało mi rozgryźć dwa problemy:
  • jak zmniejszyć wypadanie włosów
  • jak zmniejszyć przetłuszczanie włosów.
Wierzę, że mi się uda:) Macie jakieś patenty zwłaszcza na drugi problem? Bo codzienne mycie czasem daje w kość:(

Alterra - olejek z migdałów i papaji.



O tym olejku czytałam już nie raz na blogach i na Wizażu. Tyle osób wypowiadało się o nim pozytywnie, że i ja postanowiłam wypróbować cudowne działanie tego specyfiku na sobie. Wbrew pozorom nie było łatwo dostać go w Rossmannie. Znaczy popularny jest:) Ale wreszcie i mnie udało się zakupić buteleczkę. Poużywałam, więc nadeszła pora wyrazić swoją opinię.


Opi - Suzi says feng shui


Mój ukochany odcień niebieskiego. Idealnie pasuje do jeansów. Jest to jeden z tych niewielu lakierów, który potrafi w stanie prawie nienaruszonym wytrzymać dłużej niż dwa dni. Na zdjęciach lakier prezentuje się w drugim dniu po malowaniu. Nic nie odprysnęło, tylko końcówki delikatnie starte. Może to być jednak efekt użycia wysuszacza Essie. Bardzo, ale to bardzo lubię tego Opika, również za to, że wystarczą dwie warstwy, żeby pokryć dokładnie całą płytkę.


Essie Camera Poppy-Razzi


Mój najnowszy nabytek ze stajni Essie- Camera z kolekcji  Poppy-Razzi. Kolor określany przez producenta jako koralowy. W sumie nie wiem, czemu go kupiłam, bo korali mam dość. Ale ten jest inny. Daje efekt żelkowego cukierka. Nie mogę się napatrzeć na moje pazurki. Zwłaszcza na stopach wygląda obłędnie. Idealny letni odcień. Pomimo, że nie jest kryjący, jednak tak ładnie wygląda, że i tak go pokochałam. Słońce świeci wreszcie nad morzem, to aż się chce takich neonowych kolorków. Czuję się letnio i wesoło.