Krótka ballada o mistrzu - Avene Cicalfate

Muszę pochwalić się moim małym sukcesem. Udało mi się doprowadzić niesamowicie wrażliwą cerę moich córek do porządku. A było już nieciekawie... 


Na twarzy każdej córci zauważyłam czerwone krostki, które zaczęły się ze sobą łączyć tworząc miejscowo coś jakby liszaje. Największe skupiska były koło nosa, ust, ale również na policzkach, szyi. Dodatkowo powodowały swędzenie, a nawet ból. Mycie twarzy samą wodą również było dyskomfortowe. Nic nie pomagało. Zmiany były coraz większe i coraz bardziej zaognione. W poszukiwaniu panaceum przewertowałam KWC wizażowe i zdecydowałam się na zakup Avene Cicalfate. Już pierwsza aplikacja przyniosła ulgę. Skóra została uspokojona, a wszelkie zmiany w ciągu dosłownie tygodnia zniknęły. A wcześniej próbowałam stosować Sanoflore miodowe, Biodermę Atoderm, Clotrimazolum i Sudocrem. Było tylko gorzej. Jednocześnie do mycia dziewczynki zaczęły używać zamiast Babydream natłuszczającego mydła Oceanic Oillan.