Opi Skyfall

Bondowska kolekcja kolorystycznie bardzo przypadła mi do gustu . Pokazywałam już wcześniej The Spy Who Loved Me, a teraz czas na kolejnego ulubieńca. Skyfall bardzo często gościł na moich pazurkach. Idealnie pasuje do codziennych stylizacji, jak i tych bardziej eleganckich.  Nie jest jakimś szczególnie pięknym i wyjątkowym odcieniem, ale myślę, ze warto w swojej kolekcji mieć coś bardziej neutralnego. Dobrze kryje, z czego jestem bardzo zadowolona, bo najchętniej sięgam po kremowe, kryjące lakiery. Na zdjęciach mam dwie warstwy na drugi dzień po pomalowaniu. 



Kolor Skyfall to miks brązu i czerwieni o ciepłym nasyceniu. Bardzo pięknie błyszczy i de facto nie potrzeba już wierzchniej warstwy nabłyszczacza. Jednak ja znów sięgam po Essie Good To Go, który oprócz świetnych właściwości wysuszających dodatkowo daje efekt lustra na pazurkach. A ja ten błysk uwielbiam! Taka sroka ze mnie:)




Do pomalowania użyłam poniższych produktów:



Dzisiaj tak pięknie słońce świeci i moja Puśka wygrzewa swoje futro od rana:)
Nie tylko my czekamy z niecierpliwością na nadejście wiosny:)



Mój prezent urodzinowy


W ubiegłą sobotę na liczniku przybył mi kolejny rok. Czas upływa nieubłaganie. Nie martwi mnie to zupełnie:) 
W tym roku mój mąż postanowił sprawić mi mega prezent. Wymarzony zegarek:) Zresztą intensywnie pracowałam nad tym, aby widział do czego wzdycham na monitorze:) Liczba otwartych zakładek też dała mu do myślenia. No i ma teraz śliczny zegarek w kolorze złota:)


Zegarek jest duuuży! I taki miał być. Innych nie toleruję, całe życie busole noszę na ręku. Tutaj jednak są dodane małe kryształki Swarovskiego, dzięki czemu zegarek zyskuje bardziej kobiecy charakter.


Zegarek ma grubą, złotą bransoletę. Po środku jest ona matowa, na na krawędziach pięknie błyszcząca. Ogniwa są szerokie. Niestety zegarek musiałam zwężać i to maksymalnie, bo w przegubie mam 14.5 cm.


Tarcza również jest złotego koloru. Na takiej bardzo mi zależało, bo nie podobał mi się kontrast pomiędzy bielą lub beżem a złotem.






Duży, co ? Ale właśnie taki mi się podoba! 


Koperta jest gruba, przez co w pierwszej chwili zegarek wydawał mi się straszliwie ciężki. Jednak w trakcie noszenia zupełnie zapominam o jego wadze.


Pamiętacie mojego Hamiltona i wątpliwości jakie miałam  w związku z nim? Wydawał mi się za duży, martwił mnie nieco brak zapięcia i kolor zupełnie nie pasował do mojej garderoby. Myślałam i myślałam i Hamiltona wymieniłam na Bedforda. To był strzał w 10! Torebka jest genialna! Ale o niej muszę napisać osobny post, bo jest tego warta!



Bogaty balsam do rąk Pat&Rub

Moją obsesją są dłonie. Muszą być zadbane, pomalowane i bardzo dobrze nawilżone! Tylko wtedy czuję się w 100% kobietą. Ciągle szukam i szukam balsamu do rąk, które zapewni moim dłoniom dobre odżywienie i nawilżenie. Jakże mogłoby zabraknąć wśród testowanych przeze mnie kosmetyków produktu od Pat&Rub. Kupiłam, zużyłam, opiniuję.


Balsam znajduje się w plastikowym pojemniczku o pojemności 100 ml. Opakowanie schludne, ładne i praktyczne. Balsam ma konsystencję treściwego kremu. Bardzo dobrze się rozprowadza i bardzo przyjemnie pachnie. Zapach jest delikatny i nie narzuca się po aplikacji. Po prostu umila proces nakładania kosmetyku na ręce.



Początkowo byłam bardzo zadowolona z działania balsamu. Po jego nałożeniu dłonie stają się gładkie i pachnące. Jednak zauważyłam, że taki efekt jest dość krótkotrwały. Może jest on spowodowany nie wartością odżywczą balsamu, ale raczej delikatnym filmem, który zostaje na dłoniach po aplikacji produktu. Z czasem, po starciu kremu z dłoni, skóra znów jest sucha i spierzchnięta. Brakuje mi tutaj widocznej i wyczuwalnej poprawy stanu skóry. Wraz z kolejną aplikacją balsamu powinny one wyglądać coraz lepiej, a stan odżywienia powinien utrzymywać się na dłoniach. Tutaj mamy działanie jedynie doraźne.

Przy regularnej cenie 55 zł oczekiwałabym raczej większej efektywności. Trzeba szukać dalej.
Przetestowałam, wyrobiłam sobie zdanie, więcej nie kupię.




Bardzo podoba mi się aplikator. Higienicznie wydobywamy odpowiednią ilość preparatu. Możemy bez obaw nosić opakowanie w torebce. Dodatkowo z boku opakowania widać, ile balsamu zostało w środku. Bardzo praktyczne, bo nie raz dobiłam do dna, o czym przekonałam się wtrakcie aplikacji.


INCI:

Aqua, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Decyl Cocoate, Isostearyl Isostearate, Lycium Barbarum (Goji) Fruit Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glyceryl Stearate, Glycerin, Betaine, Mangifera Indica ( Mango) Seed Butter, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Oenothera Biennis Oil, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Phytate, Xanthan Gum, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Parfum, Chondrus Crispus (Carrageenan) Extract, Citral, Limonene, Linalool

Wybór butów do biegania

Zdecydowałyśmy się biegać. W sumie najważniejszy krok za nami. Przed nami już z górki. Teraz musimy wybrać buty do biegania. Gdy weszłam po raz pierwszy do sklepu Adidasa, to dostałam oczopląsu. Butów do biegania zatrzęsienie. Różnią się kolorem, materiałem, budową  no i oczywiście ceną. Nie miałam zielonego pojęcia co wybrać. Na pomoc sprzedawcy w tym sklepie nie mogłam niestety liczyć, gdyż na pytanie, które byłyby odpowiednie dla mnie, szeroko machnął ręką w stronę półek ze słowami " do wyboru, do koloru". Nie pozostało mi nic innego, jak wyjść, poszerzyć swą wiedzę w internecie i wrócić po konkretny model. Może akurat niekoniecznie do tego sklepu.


Kupując dobre buty do biegania musimy niestety liczyć się z wydatkiem rzędu 250-400 zł. Jednak często można upolować tańsze buty w sklepach internetowych. Jeśli znajdziemy już odpowiednie dla nas buty, może okazać się, że dana marka miała już ten model wcześniej, tylko na przykład w innej kolorystyce, lub bez kolejnego systemu. Takie buty nie są już produkowane, a sklepu internetowe pozbywają się ich po zdecydowanie niższej cenie. I w ten sposób możemy mieć świetne buty za 150-250 zł. Jeśli macie problem ze stawami lub kręgosłupem, to naprawdę polecam zainwestować w droższe modele, które będą doskonale amortyzować wszelkie wstrząsy i mikrourazy. Pierwsze buty kupiłam New Balance, ale jedne z tańszych. I odbiło się to niestety boleśnie na moim kolanie. Nie twierdzę, że tanie oznacza gorsze, jednak miałam uszkodzony staw kolanowy oraz kręgosłup i w moim przypadku ta reguła się sprawdza.

Niech jednak taki wydatek was nie przeraża. To jest inwestycja na długi czas. Przyjmuje się, że buty należy wymieniać po około 800-1000 km. Jeśli nasza waga jest większa lub/i biegamy po twardej nawierzchni, to  warstwa amortyzująca szybciej ulegnie zbiciu i przestanie chronić nasze stawy w dostatecznym stopniu. Więc w najgorszym wypadku, przy założeniu, że tygodniowo przebiegać będziemy po 20 km, o zmianie butów zaczniemy myśleć za rok. Mniej więcej:)

Oswoiłyśmy się już z myślą o zakupie czegoś, co dużo kosztuje, a nie pachnie ślicznie jak perfumy, nie błyszczy jak biżuteria i nie dodaje nam sexapilu. Teraz należy wyszukać odpowiedni model dla siebie. Przy wyborze obuwia do biegania należy najpierw rozważyć kilka aspektów.

1. But do biegania musi być butem tylko i wyłącznie o przeznaczeniu do biegania. Nie kupujemy żadnych trampek, tenisówek, butów "sportowych" czy też butów do ćwiczeń fit. But do biegania zupełnie inaczej jest zbudowany i tylko taki but zapewni nam komfort biegania. W przeciwnym razie możemy spodziewać się bólu kolan, kostek i kręgosłupa. Nie dajmy się skusić jakąś okazją cenową. Jeszcze niedawno na Grouponie można było kupić Reeboki Easytone. Niby do biegania, ale te poduszeczki pod spodem mogą stać się przyczyną skręconej kostki. 

2. Warto określić jakim typem biegacza jesteś. Ogólnie rozróżnia się trzy podstawowe:
-supinacja- biegnąć stawiasz stopę bardziej na krawędzi zewnętrznej,
-pronacja- odwrotnie- stopa najpierw dotyka podłoża wnętrzem, większy nacisk jest od wewnętrznej krawędzi
- neutralne- stopa podczas biegu równomiernie dotyka podłoża.

Pomiędzy tymi typami jest jeszcze kilka pośrednich, ale tym można się zainteresować w późniejszym czasie, gdy jogging stanie się już naszym nałogiem.

Polecam określenie swojego typu biegania, ponieważ dobór odpowiedniego obuwia pomoże jeszcze bardziej ochronić nogi przed kontuzjami. W zależności rodzaju biegania, but w odpowiednich miejscach jest wzmacniany, posiada większą ilość amortyzatora w danym miejscu, tu przytrzyma, tam wypchnie. W sklepach Intersport posiadają urządzenia, które pozwalają precyzyjnie określić jakim typem biegacza jesteś. Niewiele kosztuje to badanie, a jeśli zakupisz u nich buty, to usługa jest w cenie. Potrafią tam profesjonalnie dobrać odpowiedni rodzaj obuwia.

Jeśli jednak masz problem z określeniem przynależności do określonej grupy, to po prostu przymierz jak największą ilość butów. W sklepach sportowych nie robią problemu, gdy chcesz się przebiec dookoła półek. Najlepsza jest praktyka. But po ubraniu na stopę musi ją dobrze trzymać nawet bez sznurowania. Musisz czuć się stabilnie i pewnie. 

3. Rodzaj podłoża, po którym będziesz biegać.
Należy pomyśleć po jakim typie podłoża będziemy najczęściej biegać. Buty do biegania szosowego są nieco inaczej zbudowane niż te z przeznaczeniem do biegania terenowego. Oczywiście mając buty terenowe, możemy w nich biegać po asfalcie, nie oznacza to, że musimy zmienić buty na szosowe. Ale kupując buty powinno się brać pod uwagę teren, po którym najczęściej będziemy truchtać.

Buty szosowe cechuje dobra amortyzacja i stabilizacja, przeznaczone są do twardych i płaskich nawierzchni. Idealne do biegania w mieście. 
Przykłady:

Buty terenowe charakteryzuje solidna budowa, ochraniacze wokół palców, podeszwa mocno wyprofilowana, przyczepna z dużym bieżnikiem. Idealne do nierównego terenu.
przykłady:



Przymierzając buty pamiętaj, żeby nałożyć skarpetkę. Najlepiej taką, w której będziesz biegać. I najważniejsze- stopa musi mieć luzy w bucie!!! To, że palcem nie dotykasz przodu buta nie oznacza, że jest on za duży. W trakcie biegania stopa delikatnie poszerza się ( więc musi mieć miejsce na szerokość) i przesuwa się do przodu. Nie można dopuścić, żeby but cisnął. Najczęściej buty do biegania powinny być o 0,5-1 cm dłuższe od stopy. Mój prawidłowy rozmiar normalnych butów to 37,5, w butach do biegania noszę 38,5 z długością wkładki 25 cm.

To tyle słowem wstępu:) Mam nadzieję, że nieco pomogłam.


Mineralnie... Z nadzieją i obawą:)

Do zakupu pudru mineralnego zabierałam się od dawna. Moja skóra lubi się zapychać, a podkład idealnie do mnie dopasowany jest nieco ciężkawy. Revlon Buff kolorystycznie bardzo mi pasuje. Ma jeszcze kilka innych plusów, które sprawiły, że jest moim ulubieńcem. Ale ma niestety też minus- zapycha mnie. Ale o nim napiszę osobną recenzję:) Dlatego zaczęłam szukać podkładu, który bardziej przyjaźnie obchodziłby się z moją skórą. Postanowiłąm zaryzykować i oto przyszły moje próbki z Annabelle Minerals. 






Próbki są spore i będę mogła śmiało eksperymentować. Czekam jeszcze na pędzel i do dzieła. Na razie jestem pełna zapału i nie zamierzam poddawać się po pierwszych nieudanych próbach:) Mam nadzieję, że za dużo porażek nie zaliczę. Kolorystycznie wydaje mi się, że najbardziej dopasowane będą kolorki Golden. Te w odcieniu Beige wydają się bardzo różowe. Jednak w formule kryjącej nie było już próbeczek Golden, to wzięłam to co zostało. Najpierw zobaczę, która formuła będzie dla mnie najodpowiedniejsza, a potem będę szukać odcienia.

Długa droga przede mną, ale nadzieja umiera ostatnia:)



Dodatkowo otrzymałam próbkę różu w odcieniu Honey. Zdecydowanie może robić jako brązer:) W zabawy kolorystyczne zabrnę dopiero, gdy nauczę się obchodzić z podkładami. Mam nadzieję, że mi się uda:)


A teraz mała zagadka: Zgadnij kotku, co mam w środku?



Wiosna, czas zmian- a może tak zacząć biegać?

Temat posta, a w sumie serii postów, podsunęła mi kochana James. Dziękuję ci moja droga i mam nadzieję, że będę pomocna.

źródło: http://zwierciadlo.pl/2011/zdrowie/joga-i-sport/sztuka-biegania

Dzisiaj będzie o motywacji. Gdy stawiamy sobie jakiś cel, łatwiej go osiągnąć mając silne argumenty i powody do konkretnego działania. Pomyśl, co może sprawić, że ubierzesz buty i zaczniesz biegać. Niech to będzie coś, co pragniesz osiągnąć. Coś, co sprawi, że nie poddasz się, będziesz walczyć sama z sobą. Nie raz będzie trudno, nie raz nie będzie ci się chciało. Zwątpisz w sens biegania, lub inni sprawią, że stracisz wolę walki. Wybierz sobie cel osiągalny, coś o czym od dawna marzyłaś. Zastanów się, dlaczego chcesz biegać? I znajdź swoją własną odpowiedź. A potem tylko się jej trzymaj.

Powodów może być dużo:
- chęć zdrowego stylu życia,
- przyczyny medyczne,
- przystojny sąsiad, który namiętnie biega po parku ( i dodatkowo bosko wygląda w jeansach :) ),
- wymarzona spódniczka, która marszczy się na tyłku ( mój argument :) );
- chęć sprawdzenia swoich możliwości;
- zakład z koleżanką z pracy o to czy dasz radę przebiec 10 km;
- okrutna zadyszka po przebiegnięciu 5 m do przystanku autobusowego.

Zawsze znajdziemy coś, co nas utwierdzi w przekonaniu, że czas na zmiany. Czas na bieganie:)

Od razu przyznam się, że moja przygoda z bieganiem zaczęła się, gdy po raz kolejny objętość mego tyłka okazała się większa niż możliwości prześlicznej urody spódniczki. Tak, tak moje drogie, postanowiłam schudnąć... A że nie uśmiechała mi się głodówka, to wybrałam sport spalający maksymalną ilość kalorii- jogging. Moje posty będą dotyczyć właśnie aspektu zrzucania zbędnych kalorii za pomocą siły własnych nóg. Jeśli ktoś liczy, że przeczyta tutaj porady na temat zwiększenia swojej wydajności, poprawy czasu na dystansie 15 km, lub o przygotowaniach do półmaratonu, to niech od razu opuści tą stronę. Tutaj będzie jedynie o zmniejszaniu rozmiaru ubrań poprzez bieganie. Moje posty opierać się będą jedynie o moje własne doświadczenie. Może nie będzie naukowo, może biegli w tym sporcie będą wytykać mi błędy. Ale cokolwiek tutaj opiszę, będzie mówiło o mojej własnej walce z tłuszczem i moim sposobie biegania. Dzięki niemu schudłam 4 kg, Może nie jest to dużo, ale istotnym jest fakt, że nigdy te kilogramy nie wróciły. A zimą nie biegam ze względu na bardzo wrażliwe na zimno gardło. Od dziecka mam z nim problem, więc wolę nie narażać się na dodatkowe anginy i bóle gardła. Więc brak ruchu dawał spore szanse na efekt jo-jo. Nic takiego nie nastąpiło, waga stoi mniej więcej w miejscu.
Jednak należy pamiętać o jedym, gdy bieganie wciągnie, nasza motywacja zmieni się. Później nasze nogi będą nas niosły po to, aby poprawić swój wynik. Bedziemy chcieli biec dalej, szybciej, lepiej. 
Ale to będzie później, na razie musimy zacząć i nie poddać się. Wytrwać w naszym postanowieniu. Mrozy mijają i czas zacząć nowy sezon biegacza:) 

Następny post będzie o doborze obuwia. Tak jak w kolarstwie najważniejszy jest rower, w narciarstwie narty, tak podstawowym sprzętem w przypadku biegania są buty. Od nich zależy wszystko, więc warto bardzo uważnie podejść do zagadnienia ich kupna.




New Kors on the block :)

Moje torebkowe marzenie wreszcie się ziściło! Wczoraj zapukał kurier z wielkim pudłem ze sklepu Chiara, powodując wykwit uśmiechu na mojej twarzy.

Serce biło mi jak oszalałe, gdy drżącymi rękoma rozrywałam papier. I już, już miałam odwijać papier, by po raz pierwszy chwycić moje cudo w ręce. A tu nagły telefon od szefowej i musiałam pędzić do pracy. Przez dwie godziny siedziałam jak na szpilkach. Pewnie domyślacie się, jak pędziłam do domu!




Długo wahałam się, czy kupić Hamiltona, czy raczej zdecydować się na Cynthię. Mój mąż de facto podjął decyzję za mnie, bo bardzo spodobał mu się Hamilton. No i stałam się jego właścicielką.





Początkowo troszkę niepokoił mnie brak zamka. Oczyma wyobraźni widziałam łapę złodzieja przeszukującą moją torebusię. Obawy okazały się bezpodstawne. Torba jest głęboka, a magnes bardzo dobrze trzyma. Nie ma szans na grabież:) 



W środku są liczne kieszonki, w tym jedna zapinana na zamek. Można tam schować dokumenty czy portfel. Dodatkowo mamy karabińczyk na paseczku. Dla mnie genialne wyposażenie- już klucza nie szukam pod drzwiami desperacko grzebiąc w torbie. I ciekawe, choćbym miała tylko chusteczki higieniczne w torbie i tak zawsze mam problem ze znalezieniem klucza. 







Moje cudo ukochane!!! 

Make Up For Ever - High Definition Powder- jak na razie The Best

Puder sypki to jest ten kosmetyk, który zawsze muszę mieć. Moja twarz lubi się zaświecić jak słońce w południe, więc bez dobrego matującego sypacza się nie obejdzie. Delikatny blask nikomu nie zaszkodził, ale w moim wydaniu połysk na twarzy niewiele ma wspólnego z delikatnością. Czasem wyglądałam, jakbym się smalcem wysmarowała. W komplecie z rozszerzonymi porami widok niezbyt ciekawy.

Istotnym jest użycie słowa w czasie przeszłym :"wyglądałam". Chyba udało mi się znaleźć puder, który idealnie trzyma moją buźkę w ryzach przez wiele godzin. Zdarza mi się czasem jeszcze zaświecić. Ale jest to spowodowane temperaturą, wysiłkiem lub emocjami, a nie zwykłą egzystencją. Tak, tak miłe Panie, HD MUFE matowi ślicznie:)





Puder zamkniety jest w małym i niepozornym opakowaniu. Kosztuje około 160 zł za opakowanie 10 g. Oczywiście kupiłam go ze zniżką - 20% w Sephorze, więc o te 30 zł mniej bolało po kieszeni.


Gramatura niezbyt duża, ale przy pierwszym zakupie było to zaletą, bo ile razy już zostałam z produktem, którego jest dużo, a który okazał się totalną klapą. Dzisiaj już wiem, że będzie on stale w mojej kosmetyczce, a że właśnie mi się kończy po około półrocznym, codziennym użytkowaniu, to czas wybrać się do S. i kupić kolejne opakowanie. Bardzo lubię kupować nowe kosmetyki, takie których jeszcze nie miałam okazji spróbować i na pewno będę sięgać po inne sypkie pudry. Ale ten będzie na stale zameldowany w mojej łazience. 





Skład jest prosty: 100% silica. Wiem, że można kupić krzemionkę za grosze i wiem, że tańsza wersja jest chwalona przez blogerki, ale miałam już do czynienia z pudrami jedwabnymi, ryżowymi i one z moją twarza zupełnie nic nie robiły. Nie będę już eksperymentować i szukać zamiennika. Jestem zadowolona, to po co kombinować.

Troszkę bałam się, że puder mnie wysuszy. Czytałam takie opinie i dość ostrożnie początkowo dozowałam go na twarz. Jednak nic się działo i po skończeniu nieomal całego opakowania, śmiało mogę powiedzieć, że mnie w tym względzie oszczędził.




Puder jest bardzo drobno zmielony. Zupełnie nie widać go na twarzy. Nie wchodzi w pory, nie osadza się na brwiach. Tylko sama aplikacja wymaga ode mnie wstrzymania oddechu, ponieważ miałkość pudru sprawia, że czasem wchodzi mi do nosa i zostawia taki mączny zapach. Ale to takie moje skrzywienie i nie przejmujcie się tym. Zawsze doczepię się do jakiegoś małoznaczącego detalu.

HD jest całkowicie biały i trochę obawiałam się, czy nie uzyskam efektu Nicole:)


Obawy były nieuzasadnione, puder idealnie się wtopił w skórę, dopasował kolorystycznie, stał się zupełnie niewidoczny. Zarazem skóra została idealnie zmatowiona i utrzymuje ten stan przez większość dnia. Mat nie jest płaski, jest to raczej delikatna satyna. Cera wydaje się być gładziutka i aksamitna. Mmm...



Zakup tego kosmetyku był strzałem w dziesiątkę. Wreszcie znalazłam puder sypki, który spełnił wszystkie swoje obietnice. Nadal będę szukać i testować inne pudry. Jednak on będzie zawsze na straży, gotowy nieść pomoc memu błyszczącemu licu.

Co ciekawe ostatnio użyłam sypki puder, który kupiłam jeszcze przed MUFE i uzyskałam całkiem miły oku efekt:) Czyżby zmiana podkładu uczyniła koszmarek hitem? Popróbuję, zobaczę, zrelacjonuję.