Christian Dior- Diorskin Nude Skin Glowing Makeup - blisko ideału

Szukanie idealnego podkładu, to jak szukanie Świętego Graala. Wydaje się nie mieć końca. Szukasz, krążysz, jesteś już o krok, prawie go już masz... i niestety znów okazuje się, że to tylko zwykły kielich. Nie ma mocy, nie czyni cudów. A właśnie cudów oczekuje się od podkładu. Przynajmniej ja mam takie wymagania. Ma sprawić, żebym z maszkarona przemieniła się w nie tyle łabędzia, ale osobę nie odstającą za bardzo od reszty ludzkości.

Moja cera ma humory. I do tego jaka żartobliwa jest! Jak ona lubi robić niespodzianki! Zazwyczaj obdarowuje mnie wielkim, czerwonym gulem. Upatruje sobie do tego odpowiedni czas, gdy wszystkie części ciała postanawiają się zmówić przeciwko mnie. Włosy, nogi i cera robią przed okresem wszystko, aby stan zewnętrzny odpowiadał mocno napiętemu stanowi wewnętrznemu. I naprawdę im się to udaje.

Właśnie w podkładzie szukam sprzymierzeńca, który pozwoli zakamuflować wszelkie zaczerwienienia, utrzyma cerę bez nadmiernego świecenia się przez może nie cały dzień, ale na pewno kilka godzin. Podkład nie może się warzyć, wchodzić w pory, zmarszczki i nie może zmieniać koloru.

Gdy do zakupów w Sephorze dostałam próbkę nowego podkładu Diora, pierwsze co pomyślałam, to że będzie masakrycznie ciemny. Każdy podkład w formie próbek jest dla mnie za ciemny. Ale co mi szkodzi wypróbować właściwości podkładu i pewnego dnia wymalowałam się tym gratisem.





Tak jak się spodziewałam podkład był za ciemny. Nieznacznie co prawda, ale był. Ale to jedyny minus jaki w nim widzę. Ten podkład jest dla mnie idealny, pomimo iż dość lekki. Bardzo, ale to bardzo go polubiłam. 

Miałam okazję dosyć długo go testować, bo ostatnio dość często znajdywałam go wśród gratisów dodawanych do zakupów w Sephorze. 

Moje wrażenia:
Podkład jest leciutki, ale bardzo dobrze kryje. Nie tworzy maski, skóra wygląda bardzo naturalnie i zdrowo. Przyzwyczajona do ciężkich kryjących podkładów, w szoku byłam widząc swoje odbicie w lustrze. Nie powiem, że wyglądałam jak milion dolarów, bo do tego przeszczep twarzy byłby konieczny, ale miło spoglądałam na to, co widziałam w lustrze.

Podkład:
  1. nie podkreśla suchych skórek,
  2. nie wchodzi w pory,
  3. dość długo trzyma mat
  4. nie warzy się,
  5. nie spływa z twarzy nawet po wysiłku fizycznym.

Mogłabym powiedzieć ideał. Mogłabym, ale tego nie zrobię, bo ma jedną, acz znaczącą bardzo wadę:
-do jasnej twarzy nie sposób dobrać koloru!

Nie jestem jakoś specjalnie bladolica, idealnym odcieniem dla mnie jest Revlon 150 Buff. Dior 020 jest ciutkę za ciemny i wydaje mi się, że nieco ciemnieje w ciągu dnia. Ale tylko odrobinkę. Natomiast odcień 010 to już inna bajka. Jasny jest, w opakowaniu wydaje się neutralny. Natomiast po nałożeniu na twarz, po chwili otrzymujemy śliczny odcień świnki. Podkład różowieje! Czegoś takiego jeszcze nie spotkałam. Wyglądałam po prostu strasznie!







Podobno odcień 023 jest jaśniejszy od 020 i zarazem ciemniejszy od 010. Mam zamiar przetestować go, ale na razie nie mogę nigdzie namierzyć testera. Jeśli go zdobędę, to na pewno zdam wam relację.

W podsumowaniu mogę zdecydowanie polecić ten podkład. Ma fantastyczne właściwości i jeśli uda wam się dobrać odpowiednio odcień do kolorytu waszej cery, powinnyście być zadowolone. Jednak ostrzegam, dla bladzioszków raczej się nie nadaje.

19 komentarzy:

  1. Prosiak odpada, dwójka też, bo dla mnie już Revlon 150 jest trochę za ciemny. A szkoda, bo czytałam, ze ta nowa wersja jest całkiem fajna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajna! Ale muszą popracować nad kolorystyką.

      Usuń
  2. Nie miałam go, ale skoro trzyma mat to może kiedyś się skuszę. Pewnie miałabym ten sam problem z dobraniem odcienia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może poszerzą paletę. Bardzo bym chciała, bo podkład naprawdę dobry:)

      Usuń
  3. U mnie z odcieniami jest problem na innym podłożu, są albo ZA żółte, albo ZA różowe.... Marzy mi się chłodny beż z domieszką sinego fioletu, taki na poziomie fioletowego BB Lioele lub Revlonu ColorStay 180 Sand Beige.

    Ostatnio testuję Shiseido Radiant lifting najjaśniejszy, ale jest w nim sporo żółci, wydaje się bardzo jasny, ale na skórze pięknie stapia się zostawiając ładne wykończenie. Niestety podkreśla wszelkie niedoskonałości...
    Kupiłam teraz okazyjnie podkład, który daje mi pewną nadzieję. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. ten podkład jako jedyny się sprawdził na mojej suchej skórze, pozostałe podkłady szczególnie sobie upodobały moje skórki,które podkreślały:/ Poza tym konsystencja świetnie kryła, jestem z niego bardzo zadowolona:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem niezły ten Nudek, tez testowałam, ale ma alkohol w składzie, u mnie szybko się świeci no i koloru dla mnie nie ma więc sobie go odpuszczam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dość dobrze trzyma mat. Ale dobranie koloru to masakra.

      Usuń
  6. U mnie 010 nie dosc, ze nie rozowieje to jeszcze jasnieje. Az zastanawiam sie nad kupnem. Uzywam od dwoch tygodni i nie jest zle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli 010 tobie pasuje, to to jest naprawdę jasny odcień:)

      Usuń
    2. Na lapie nie pasuje. Na buzi za to jasnieje magicznie :D. Armani Lasting Silk tez jasnieje. Najlepsze, ze dopiero od wakacji ;). Wczesniej jasniec nie chcial :D.

      Usuń
  7. Ja tez dumam nad zakupem, bardzo ładnie zdał dwu tygodniowe testy, tylko kolor hmmm 2 ciemniej lekko a innych nie mam jak sprawdzic...

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę go zmacać w Sephorze, jak tak polecasz :) A nuż na mnie trafi się jakiś odcień :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wciąż szukam idealnego podkładu choć mam jeden który bardzo lubię! :)zawsze kiedy mam wydać ponad 100zł na podkład o którym nic nie wiem, nigdy nie używałam to wolę go nie kupować... Może spróbuję tego którego Ty używasz... Może mi podpasuje i wreszcie znajdę ten jedyny, idealny podkład! :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:) Każdy czytam i biorę sobie do serca:)