Krótka ballada o mistrzu - Avene Cicalfate

Muszę pochwalić się moim małym sukcesem. Udało mi się doprowadzić niesamowicie wrażliwą cerę moich córek do porządku. A było już nieciekawie... 


Na twarzy każdej córci zauważyłam czerwone krostki, które zaczęły się ze sobą łączyć tworząc miejscowo coś jakby liszaje. Największe skupiska były koło nosa, ust, ale również na policzkach, szyi. Dodatkowo powodowały swędzenie, a nawet ból. Mycie twarzy samą wodą również było dyskomfortowe. Nic nie pomagało. Zmiany były coraz większe i coraz bardziej zaognione. W poszukiwaniu panaceum przewertowałam KWC wizażowe i zdecydowałam się na zakup Avene Cicalfate. Już pierwsza aplikacja przyniosła ulgę. Skóra została uspokojona, a wszelkie zmiany w ciągu dosłownie tygodnia zniknęły. A wcześniej próbowałam stosować Sanoflore miodowe, Biodermę Atoderm, Clotrimazolum i Sudocrem. Było tylko gorzej. Jednocześnie do mycia dziewczynki zaczęły używać zamiast Babydream natłuszczającego mydła Oceanic Oillan.






Już po pierwszym użyciu dziewczynki poczuły ulgę. Ustąpił ból i swędzenie, a skóra z każdym dniem stawała się coraz zdrowsza. W ciągu tygodnia znów tryskała zdrowiem i urodą.


Skład:

Skład: avene thermal spring water (avene aqua); caprylic/capric triglyceride; mineral oil (paraffinum liquidum); glycerin; hydrogenated vegetable oil; zinc oxide; propylene glykol; polyglyceryl-2 sesquiisostearate; peg-22/dodecyl glycol copolymer; aluminium sucrose octasulfate; aluminium stearate; beeswax (cera alba); copper sulfate; magnesium stearate; magnesium sulfate; microcrystalline wax (cera microcristallina); zinc sulfate


Troszkę martwi mnie obecność oleju mineralnego w składzie, ale bardzo cieszę się, że moje pięknotki już nie cierpią i nie straszą suchą i podrażnioną skórą.

Krem standardowo zapakowany jest w tubkę o pojemności 40ml. Jednak ja kupuję większe opakowanie 100 ml. Tubka jest dość nieporęczna i zazwyczaj przewraca się na półce. Trudno też wydusić krem z opakowania do ostatniej kropli. Ale te minusy i tak nie przysłonią mi plusów w postaci ulgi na twarzyczkach moich maleństw.

Polecam z czystym sercem. Dla mega suchej i podrażnionej skóry to wybawienie.

4 komentarze:

  1. Lubię go, w sytuacjach kryzysowych jak znalazł :)
    Ciut lepszy jest podobny preparat z Biodermy, nie pamietam teraz nazwy, ale jest lżejszy i szybciej działa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo chętnie sięgam po zabiegach dermatologicznych:)

    OdpowiedzUsuń
  3. słyszałam wiele pozytywnych opini na temat tego produktu
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja słyszałam już co nieco o tym produkcie. Będę wiedzieć po co sięgać w kryzysowych sytuacjach

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:) Każdy czytam i biorę sobie do serca:)