The Balm Cabana Boy - recenzja

Cabana Boy jest moim pierwszym różem firmy TheBalm. Skusiłam się na niego po świetnych recenzjach na Temptalii. A że cena jest niezwykle korzystna ( w Marionnaudzie ok. 55 zł), to bez żalu kupiłam.




Opakowanie w stylu benefitowskim. Kartonowe pudełeczko z fikuśliwymi obrazkami. Mała rzecz, a cieszy oko:) Jednakże podejrzewam, że ten kartonik w miarę używania, będzie coraz gorzej wyglądał. Ale nie zapeszajmy:)



Róż zabezpieczony jest dodatkowym pudełeczkiem z identycznym wzorkiem, z którego nasz róż wysuwamy. Dzięki temu opakowanie będzie zabezpieczone w kosmetyczce.



Po rozłożeniu, naszym oczom ukazuje się dość mocny kolor oraz dodatkowy atut- duże lusterko. Warto zwrócić uwagę na napis - "so mamy men, so little time..." Powinno być naszym mottem, kobitki:) 


W opakowaniu wydaje się, że róż jest błyszczący, ale po nałożeniu jest matowy. Bez żadnych drobinek!!!



Futro też się zinteresowało:)



Swatche na ręku są wykonane w świetle dziennym. Nałożyłam tego sporo, żeby kolor był widoczny. Po lewej róż został roztarty pędzlem. Mimo, że w opakowaniu kolor wydaje się bardzo intensywny, po nałożeniu okazuje się, że jest dość delikatny. Dzięki czemu można efekt stopniować.


To co mnie dodatkowo przekonuje do tego różu, to jego trwałość. Na mojej mieszano/ tłustej cerze trzyma się dzielnie cały dzień. Muszę się dokładniej przyjrzeć reszcie produktów The Balm, bo Cabana Boy skradł moje serce:)


Zdjęcia wykonane w dość mocnym świetle dziennym. Różu nałożyłam dużo, bo bałam się, że będzie słabo widoczny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:) Każdy czytam i biorę sobie do serca:)