Sezon nad morzem potrafi dać w kość. Kilometrowe korki, tłumy przemierzające ulice i chodniki w każdą stronę, zgiełk, hałas i smród spalonego oleju z przydrożnych budek. Nie należy zapomnieć o stosach fok, foczek i foczątek i coroczej atrakcji sezonu. W tym roku jeszcze takiego gadżetu turyści sobie nie wybrali za ulubiony, ale wszystko przed nami. Jest w tym pewien urok dla przybywających tu na kilka dni, ale gdy tutaj się mieszka, to można zwariować. Moje osiedle jest położone w lesie, więc na każde zakupy muszę udać się do Władysławowa. Oznacza to pół godziny na przejazd 5 km, pół godziny na znalezienie miejsca na zaparkowanie. Czyli ogólna maskra. W zeszłym roku powiedziałam basta! I kupiłam sobie rower:) Wybrałam Krossa Trans Pacyficę, o taki:
Teraz śmigam na zakupki i dla przyjemności właśnie na nim. Wczoraj jechałam szybciej niż samochody. Stały co prawda w korku, ale mimo to jaką frajdę miałam, gdy je wyprzedzałam. Trochę później robi mi się mniej weselej, bo dwa potężne podjazdy dały mi w kość, ale za to później mogłam zjeść crumble śliwkowe bez wyrzutów sumienia:)
I dla miłośników dwóch kółek napędzanych siłą mięśni, piosenka Queen. Nieocenzurowana wersja:) Z drugiej strony, jak te dziewczęta dawały radę jeździć?
A to zdjęcie z moją młodszą córcią z wiosennej wycieczki:) Niezbyt wyraźne, bo mąż w ruchu zrobił je telefonem.
Lubicie jeżdzić rowerem?
No proszę jakie Panie Rowerzystki:)
OdpowiedzUsuńMnie Ukochany wyciąga na 'mały' rowerek i minimum 20 km mnie zawsze przepędzi;)
Podstępny jest okrutnik:)
UsuńUWIELBIAM! I jeżdżę kiedy tylko mam czas. Właściwie to jeździłam, bo rowery nasze ukochane zostały w Polsce ale na pewno kupimy sobie tutaj jakieś zastępczaki ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, trzeba umilać sobie czas na emigracji:)
UsuńLubimy ;-))
OdpowiedzUsuń