Artdeco Eyeshadow Base - baza pod cienie.

Jak ja kiedyś mogłam malować się bez bazy? Doprawdy nie wiem...
Jest to jeden z tych produktów, które zawsze muszę mieć w kosmetyczce i codziennie ich używam. 
Mój must have.


Jest to jedyna baza, z którą miałam do czynienia, więc nie mogę jej porównać, ani stwierdzić, że jest najlepsza. Ale spełnia swoje zadanie i to już mnie satysfakcjonuje.

Korci mnie jeszcze Urban Decay. Kiedyś kupię ją do porównania, ale na razie jestem zadowolona z Artdeco.

Baza zamknieta jest w czarnym słoiczku o pojemności 5ml. I tu w sumie jedyny mankament tej bazy. Trzeba ją wydobyć z tego słoika. Ja to robie palcem. Póki jest jej dużo, to nie stanowi to żadnego problemu. Sprawa komplikuje się, gdy bazy ubyło. Trudno ją potem dopaść:)

Baza jest koloru cieslistego. Nie wiedać jej na powiece, nie przebija pod cieniami. Delikatnie wyrównuje kolor, likwiduje zaczerwienia.

Najważniejsze, że faktycznie przedłuża trwałość cieni. Paleta UD, którą obecnie tylko używam, wytrzymuje nienaruszona na oku cały dzień. Dla mnie to rewelka, bo jako posiadaczka opadającej powieki, narzekałam na gromadzenie się cienia w załamaniu oka. Teraz już ten problem mnie nie dotyczy.

Baza ma kremową konsystencję, cienie bardzo dobrze się na nią nakłada. Można je ze sobą mieszać i cieniować. Baza nie powoduje, że cienie po nałożeniu na mur przyklejają się do oka i nie można ich blendować.

Polecam do wypróbowania. Zwłaszcza, że idzie lato i makijaż zacznie się robić płynny:)

Mały produkt w miarę korzystnej cenie ( ja zapłaciłam 42 zł w Douglasie, ale można ją taniej dopaść) i bardzo wydajny. Ja używam go codziennie. To opakowanie mam od pół roku i jeszcze do połowy słoiczka nie doszłam:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:) Każdy czytam i biorę sobie do serca:)