Zimą często stosowałam produkty z kwasami, które ładnie oczyszczały moją twarz. Jedyny problem to suche skórki na twarzy. Po umyciu i nasmarowaniu się kremem ich nie widać. Ale wystarczy nałożyć podkład, żeby zaraz ukazały się w całej swej okazałości. Nienawidziłam ich z całego serca. Teraz nie muszę, bo znalazłam na nie idealne panaceum. Już mi żadna skóra snu z powiek nie spędzi. Peeling kawowy domowej roboty.
Peeling przyszykowuję w małym kubeczku. Nasypuję dwie łyżeczki kawy mielonej i śmigam do łazienki. Do kubeczka dodaję jeszcze porcję mydła w płynie Babydream i mieszam całość, tak aby dokładnie się połączyły. Następnie zwilżam twarz wodą i nachylam się nad wanną, bo peeling niestety osypuje się. Na dłoń nabieram peeling, delikatnie rozmasowuję w dłoni i szoruję buzię. A szoruję konkretnie, nic nie ma prawa się uchować:) Trochę czasu trzeba poświęcić na zmycie , bo kawa lubi sobie zamigrować w okolice włosów, brwi czy do nosa:) Ale dla otrzymanego efektu warto nieco się przemęczyć:)
Efekt to doskonale gładka buźka, bez śladu skórek, nieco czerwona od szorowania, ale jakże szczęśliwa:)
Wystarczy nałożyć jakieś ulubione serum czy krem na noc i raniutko makijaż nie pokaże już żadnego suchego draństwa na twarzy. Polecam, bo naprawdę jest to najprostsza metoda a niezwykle skuteczna. Peeling taki robię co tydzień i zmuszam do tego również mojego męża. On również widzi różnicę:)
Gładka buźka i do tego pobudzający zapach kawy! Ekstra- osobiscie tez wole stosować proste rozwiązania niekoniecznie z tubki!
OdpowiedzUsuń