Chanel Jalousie - moje błyszczykowo - fuksjowe szaleństwo :)

Moją miłością są błyszczyki. Zdroworozsądkowe podejście do wydawania pieniędzy przyczynia się do tego, że mam góra dwa w tym samym czasie. Z reguły są to jakieś naturalne i dyskretne odcienie. Tym razem zaszalałam i kupiłam Jalousie.




Jest to dość intensywny odcień fuksji. Pierwsze podejście do tego błyszczyka było nieudane zdecydowanie. Nie zakochałam się w tym kolorku, mimo że czułam się w nim dobrze. Wydawał mi się zbyt mocny. Jednak kilka prób i coraz bardziej byłam urzeczona. Gdy otrzymałam z Marionnaudu sms o obniżce 20% na wszystko, to skorzystałam z tej okazji i kupiłam:)


Na ustach lśni niesamowicie! Usta wydają się pokryte błyszczącą taflą, która w słońcu skrzy się obłędnie. Na lato kolorek świetny!


Konsystencja jest przyjemna, jak u wszystkich błyszczyków Chanel. Taka bardziej kremowa. Na gąbeczkę nie nabiera się zbyt dużo kosmetyku, więc nie musimy obawiać się, że ucieknie nam poza usta. Trzyma się dzielnie dość długo. Ale to jest błyszczyk, więc nie oczekujmy mega trwałości. Schodzi równomiernie. Bałam się, że usta po środku będą już pozbawione koloru, natomiast na brzegach będzie fuksjowa obwoluta. Tego niechlujnego efektu tUtaj na szczęście nie uświadczymy. Co ważne, nie wysusza ust. Wydają się nawet nieco odżywione.


Ten szalony z mojej strony zakup okazał się całkiem trafny. Czasem warto coś zmienić w swoim wyglądzie, zwłaszcza gdy zmienia się wszystko wokół nas- nadchodzi lato!!!



1 komentarz:

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:) Każdy czytam i biorę sobie do serca:)